W czasie Powstania Warszawskiego dostawy dla walczących powstańców odbywały się drogą powietrzną. Samoloty 1586. Eskadry Specjalnego Przeznaczenia startowały między innymi z włoskiego miasta portowego Brindisi. Po dokonaniu zrzutu, musiały wracać do Włoch, pokonując jak najkrótszą drogę, ponieważ dowództwo wojsk sowieckich nie pozwalało na korzystanie z przyfrontowych lotnisk. Jednym z takich samolotów przewożących na pokładzie ładunek dla walczącej Warszawy był czteromotorowy bombowiec typu Liberator (Wyzwoliciel) ze 178. Dywizjonu Bombowego RAF (z ang. Royal Air Force). Niestety, w drodze powrotnej został zestrzelony przez Niemców nad krakowskim Zabłociem. Najstarsi mieszkańcy Podgórza (dawna dzielnica Krakowa) nadal pamiętają tę tragiczną noc z 16 na 17 sierpnia 1944 roku. Obudził ich bowiem potężny huk, a gdy zdezorientowani wybiegli z domów, ujrzeli na niebie ognistą kulę. To były ostatnie chwile Liberatora, który najprawdopodobniej najpierw został zestrzelony przez niemiecki myśliwiec, a następnie przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą. Jak wyżej wspomniałam, samolot wracał z pomyślnie przeprowadzonej akcji nad walczącą Warszawą. 

 

Liberator zaczął rozpadać się na kawałki nad podkrakowską wsią Grzegórzki. Część maszyny spadła na składy rzeźni miejskiej, w miejscu, gdzie obecnie znajduje się Galeria Kazimierz. Pozostałe fragmenty samolotu wpadły do Wisły w miejscu dawnego mostu tymczasowego, czyli tak zwanego Lajkonika. Najwięcej elementów Liberatora znalazło się na składach węgla na Zabłociu, pomiędzy ulicami Lipową i Dekerta. Na składzie węgla leżał pilot przykryty spadochronem, natomiast niedaleko mostu kolejowego sterczały wbite w ziemię ogromne silniki samolotu. Jakaś kobieta na jednym z nich położyła bukiecik kwiatów. W miejscu katastrofy zginęli Australijczyk i dwóch Brytyjczyków: John P. Liversidge oraz William D. Wright, który był pilotem i dowódcą załogi, a także strzelec pokładowy John D. Clarke. Przy pomocy spadochronów ratowało się trzech lotników, lecz dwóch z nich zaginęło. Najprawdopodobniej zostali schwytani przez Niemców i dostali się do nazistowskiego obozu jenieckiego. Byli to sierżanci Leslie J. Blunt i F. Walter Helme. Nie wiadomo tak naprawdę co się potem z nimi stało. Z załogi Liberatora przeżył jedynie Australijczyk – kapitan Allan Hunter Hammet (1920-1981) – który przyłączył się do Armii Krajowej i doczekał zakończenia wojny. Potem wrócił do swojej jednostki, a stamtąd do domu. Ożenił się z Polką, z którą miał dwóch synów. Losy pozostałych członków załogi do dziś nie są znane.

 

 

 

Przeczytaj całość