W latach 1815-1915 do Stanów Zjednoczonych przybyło około trzydziestu milionów Europejczyków. Dla wielu z nich była to niezwykle długa i wyczerpująca podróż. W XIX i na początku XX wieku samo dostanie się do portu i wejście na pokład statku oznaczało dni, a nawet tygodnie pieszej podróży, wyprawy statkiem lub konnym powozem. Ponieważ w dobie podróży morskich rzadkością były wyprawy zaplanowane w najdrobniejszym detalu, imigranci bardzo często musieli czekać w porcie przez kilka dni bądź tygodni, zanim mogli wejść na pokład statku i odpłynąć do wymarzonego kraju, którym w tamtym okresie były właśnie Stany Zjednoczone.
W północnej części Europy najwięcej imigrantów odpływało z niemieckich i holenderskich portów w takich miastach, jak Amsterdam czy Brema. Później, gdy nasiliła się imigracja ze środkowej i wschodniej części Europy, ludzie ci bardzo często zmuszeni byli podróżować w dół Dunaju do portów Morza Czarnego, jak Konstanca w Rumunii czy bułgarska Warna. Stamtąd na pokładach statków płynęli do miejsca przeznaczenia tygodniami, a czasami nawet miesiącami, starając się stawić czoło kaprysom nieprzewidywalnej pogody.