Święta Bożego Narodzenia generalnie kojarzą nam się ze spotkaniami w gronie rodzinnym. Członkowie tej samej familii, którzy zazwyczaj rozproszeni są po całym kraju, albo nawet i świecie, zjeżdżają się do domu seniorów rodu, aby wspólnie świętować i opowiadać o tym, co też takiego ciekawego dzieje się w ich zabieganym życiu. Czasami przechwalają się swoimi osobistymi lub zawodowymi sukcesami, aby tylko wzbudzić w ten sposób zazdrość u pozostałych członków rodziny, czyli u tych, którym w życiu nie za bardzo wyszło. Wszystkie te przechwałki niekoniecznie muszą mijać się z prawdą. Tymczasem inni siedzą sobie cichutko przy wigilijnym stole i tylko przysłuchują się tym niewiarygodnym opowieściom. Z jednej strony faktycznie mogą nie mieć się czym pochwalić, ale z drugiej brak uczestnictwa w rozmowie może też wynikać z ich charakteru. Być może są zbyt skromni, aby uprawiać autopromocję w obecności własnej rodziny?
Boże Narodzenie to także czas, kiedy niektórzy ludzie chcą pozałatwiać sprawy z przeszłości. Możliwe, że czują, iż ich czas już nadchodzi i nie chcieliby pozostawiać po sobie jakichś niedomówień i nierozwiązanych problemów. Czasami ktoś pragnie wyciągnąć rękę na zgodę do kogoś, z kim wiele lat temu poważnie się pokłócił. Ale są i tacy, którzy rodzinne spotkania wykorzystują do tego, żeby jeszcze bardziej poróżnić się z bliskimi. Dlaczego? Co daje im takie zachowanie? Czy wtedy poczują się lepiej? Czy sprawianie komuś przykrości stanowi sens ich życia? No cóż, trzeba przyznać, że tacy ludzie też istnieją, a ich złośliwość niekiedy osiąga naprawdę ogromne rozmiary.